Podejść do szydełka miała kilka. Najpierw jako dziesięciolatka robiłam łańcuszki, ale do babcinych serwet cierpliwości nie miałam. Potem na długo rzuciłam je w kąt na rzecz drutów(na których w dalszym ciągu potrafię tylko prawe-lewe, ale ciii) i rysowania. Po wielu latach zapomniałam już, jak się trzyma w ręku ołówek, ale za to szydełkiem wywijam całkiem sprawnie.
Pierwsza próba (nie licząc sznura koralikowo-szydełkowego) to miała być jakaś skomplikowana serweta, ale pogubiłam się we wzorze, oczka wychodziły krzywe, a i cierpliwości nie miałam. Przy drugim podejściu zaczęłam sprytniej- rzeczy dla małych ludzi są małe i wymagają mniej czasu... Najpierw wyszydełkowałam malutkie buciki, których właścicielem został pluszowy miś, a potem to już poszło... Od szydełkowych czepków jestem dosłownie uzależniona. Nie dość, że urocze, to robi się je dość szybko... Wzór na czepki w pastelowych kolorach zapożyczyłam od Samiry z jej bloga. Czepek biało-fioletowy to moja wariacja na temat jej innego projektu.
Następne pokolenia będą wspominać piękne czepki cioci Weroniki :)
OdpowiedzUsuń